Zabrzmi to mega głupio, ale lubię oglądać je z dużej odległości. Boję się koni. Jak byłam młodsza, rzuciło się na mnie (wydaje mi się, że mające problemy natury psychicznej) źrebiątko i mam uraz. Nie zmienia to faktu, że są to piękne zwierzęta i gdybym tylko miała okazję przełamać swój strach, chętnie przebywałabym w ich otoczeniu.
O ile większości z nas lato kojarzy się z większą swobodą (koniec z ubieraniem się na cebulkę, yasss), o tyle w kwestii pielęgnacyjnej warto wypracować u siebie pewien rodzaj systematyczności i konsekwentnego trzymania się twardo ustalonych reguł.
Jaka pogoda u Was, słoneczka? U mnie wypogodziło się do tego stopnia, że z samego rana rzuciłam się ze łzami wzruszenia na nowo-zakupioną mgiełkę ochronną Anwen, kupioną z myślą o egzotycznych upałach w mej rodowitej Polszy. Ekscytacja sięgnęła zenitu i zdążyłam nawet zepsuć atomizer, ale o tym kiedy indziej (na przykład w recenzji). To również doskonały moment na przekazanie Wam kilku lajfhaków dotyczących letniej pielęgnacji. Bo co z tego, że w HBO nadeszła zima, skoro w realu nasze kosmyki narażone są na wszystko to, co najgorsze... Przesuszenie, utratę blasku, matowość, łamliwość, kruchość...